Gdy zostaliśmy sami, kabalista zaczął śmiać się i rzekł: «Aby wam dowieść jak mało lękam się pogróżek tego człowieka, zaraz wam powiem że to jest Żyd wieczny tułacz o którym zapewne musieliście słyszeć. Już przeszło od ośmnastu wieków, ani razu me usiadł, ani położył się, nie odpoczął, nie zasnął. Ciągle idąc przed sobą, zje wasze kasztany i nazajutrz rano będzie już ztąd o jakie sześćdziesiąt mil. Zwykle, przebiega we wszystkich kierunkach, niezmierzone pustynie Afryki. Żywi się dzikiemi owocami, a drapieżne zwierzęta mijają go bez szkody z powodu świętego piętna, wyrytego na jego czole. Dla tego to, jak uważaliście, nosi na głowie przepaskę. Nie bywa on nigdy w naszych okolicach chyba na wezwanie jakiego kabalisty. Wreszcie mogę wam zaręczyć że ja go tu wcale nie wezwałem, nie mogę go bowiem cierpieć. Jednakowoż muszę wyznać, że często wie on o wielu rzeczach, radzę ci zatem panie Alfonsie nie zaniedbywać jego przestrogi.»
«Mości kabalisto, — odpowiedziałem — Żyd doniósł mi że list czeka mnie w Puerto-Lapiche. Spodziewam się tam po jutrze stanąć i niezapomnę zapytać oberżysty.»
Strona:PL Jan Potocki - Rękopis znaleziony w Saragossie 01.djvu/185
Ta strona została uwierzytelniona.