duchami, nawykłymi drwić ze śmiertelnych, przybierając kształty wszelkiego rodzaju, albo czarownicami, lub też, co byłoby najstraszliwszem, upiorami którym niebo dozwoliło ożywiać ohydne trupy wisielców z doliny Los-Hermanos. Wprawdzie mniemałem że zdołam sobie te rzeczy zwykłym sposobem wytłumaczyć, ale teraz sam już niewiem czemu mam wierzyć.»
Zagłębiony w podobnych uwagach zwróciłem do biblioteki, gdzie znalazłem na stole wielką księgę pisaną gockiemi literami, pod tytułem: Ciekawe opowiadania Ilapeliusa. Księga była rozłożoną i stronnica jakby naumyślnie zagiętą na początku rozdziału, w którym wyczytałem co następuje.
Żył raz w pewnem mieście francuzkiem położonem nad brzegami Rodanu i nazwanem Lyon, bogaty kupiec nazwiskiem Jakób de la Jacquière; Jakób wtedy przybrał to drugie nazwisko gdy porzucił handel i obrany został pierwszym radcą, którą to godność Lyończycy udzielają tylko ludziom majętnym i nieposzlakowanej uczciwości. Takim był w isto-