Ojca świętego. Nietylko że zabito tłuste cielę na jego przybycie, ale nadto radca de la Jacquière wyprawił ucztę która kosztowała więcej sztuk złota niż było biesiadników. Więcej nawet uczyniono. Wzniesiono toasty za zdrowie jedynaka i każdy życzył mu roztropności i upamiętania. Ale te przyjazne oświadczenia bynajmniej nie przypadły mu do smaku. Rozpustnik wziął ze stołu złotą czarę i napełniwszy ją winem, zawołał: «Do milion kroć sto tysięcy djabłów, wraz z ich naczelnikiem, któremu w tem winie zapisuję krew i duszę jeżeli się kiedykolwiek odmienię!» Na te straszliwe słowa, włosy najeżyły się na głowach biesiadników, niektórzy przeżegnali się, inni powstali od stołu. Jespan Tybald wstał także i udał się na przechadzkę na plac Belle-cour, gdzie znalazł dwóch swoich dawnych kolegów, podobnych sobie hultajów. Uściskał ich, przyprowadził do domu i kazał przynieść im kilka flaszek wina, nietroszcząc się wcale ani o ojca ani o resztę biesiadników.
Tak sprawił się Tybald pierwszego dnia po powrocie, nazajutrz powtórzył to samo i ciągle dalej żył tym samym sposobem.
Biedny ojciec trawiony smutkiem, postanowił polecić się patronowi świętemu Jakóbowi
Strona:PL Jan Potocki - Rękopis znaleziony w Saragossie 01.djvu/213
Ta strona została uwierzytelniona.