conym kryształowym pająkiem. Ochmistrzyni moja posadziła mnie na krześle i dała swój różaniec do zabawy, sama zaś wyszła i zaryglowała drzwi za sobą.
Gdy zostałam samą, porzuciłam różaniec, wzięłam nożyczki które miałam u pasa i rozcięłam zielone sukno zasłaniające mi okno. Wtedy ujrzałam obok drugie okno, a tem oknem rzęsisto oświeconą komnątę w której siedziało u stołu dwoje młodych dziewcząt i trzech młodych ludzi, piękniejszych niż można sobie wyobrazić. Śpiewali, pili, śmieli się i umizgali do dziewcząt, czasami nawet głaskali je pod brody ale z cale odmiennym wyrazem twarzy niż pan de Sombre-Roche, który jednak po to tylko przyjeżdżał do naszego zamku. Nadto młodzi ludzie poglądali na swoje towarzyszki szczególniejszym wzrokiem, dziewczęta zaś uśmiechały się do nich, podobnie jak ja niegdyś do siebie samej przed zwierciadłem. —
Na te słowa Tybald poznał że chodziło o wieczerzę którą wczoraj wyprawił był swoim przyjaciołom, objął więc ręką wysmukłą kibić Orlandyny i przycisnął ją do serca.
Tak samo czynili ci młodzi ludzie, — mówiła dalej Orlandyna — w istocie, zdaje mi
Strona:PL Jan Potocki - Rękopis znaleziony w Saragossie 01.djvu/221
Ta strona została uwierzytelniona.