się że musieli się nadzwyczajnie kochać. Nareszcie jeden z biesiadników, napełnił swoją czarę winem, przytknął ją do ust swojej sąsiadki, następnie wychylił duszkiem i pocałował jedną z dziewczyn w same usta. Ciekawość moja coraz wzrastała, gdy nagle drzwi otworzyły się; poskoczyłam szybko do mego różańca, ochmistrzyni bowiem wchodziła.
Wzięła mnie za rękę i zaprowadziła do karety która nie była już tak zamkniętą jak wczorajsza i gdyby noc nie była tak ciemną, byłabym mogła dokładnie widzieć cały Lyon, ale tak uważałam tylko że jesteśmy gdzieś bardzo daleko i wkrótce minęliśmy mury miasta. Zatrzymaliśmy się przy ostatnim domu przedmieścia. Na pozór była to zwyczajna chata, strzechą nawet pokryta; ale wnętrze jej całkiem było odmienne, jak się pan sam o tem przekonasz, jeżeli mały murzynek nie zapomniał drogi, widzę bowiem że dostał światła i zapalił latarnią. —
Na tem Orlandyna skończyła swoją historyę. Tybald pocałował ją w rękę i rzekł: «Racz piękna zabłąkana, powiedzieć mi czy sama mieszkasz w tej chatce?»
«Zupełnie sama, — odrzekła nieznajoma —
Strona:PL Jan Potocki - Rękopis znaleziony w Saragossie 01.djvu/222
Ta strona została uwierzytelniona.