Rebeka obudziła mnie. Otworzywszy oczy, spostrzegłem piękną Izraelitkę siedzącą na mem łóżku i trzymającą moją rękę w swych dłoniach. «Zacny Alfonsie,» rzekła, «chciałeś wczoraj znienacka dostać się do dwóch cyganek, ale krata od potoku była zamkniętą. Przynoszę ci klucz od niej. Jeżeli i dziś pokażą się pod zamkiem, upraszam cię abyś poszedł za niemi nawet do ich obozu. Zaręczam ci że uszczęśliwisz mego brata jeżeli zdołasz donieść mu o nich coś nowego. Co do mnie, dodała z tęsknotą, muszę oddalić się. Mój los, moje dziwaczne przeznaczenie wymagają tego po mnie. Ach, mój ojcze, dla czegoż nie porównałeś mnie z resztą śmiertelnych? czuję że jestem zdolniejszą kochać w rzeczywistości niż w zwierciedle.»
«Co chcesz rozumieć przez to kochanie w zwierciedle?»
«Nic — nic —» przerwała Rebeka, «do-