Gdy Apollonius, poraz pierwszy ujrzał Menipa, zaczął zapatrywać się na niego jak snycerz któryby chciał wykuć jego popiersie; następnie rzekł mu: «O młodzieńcze, pieścisz się z wężem który otacza cię zdradliwemi sploty.»
Zdziwiła Menipa ta szczególniejsza mowa, ale Apollonius pokrótce dodał: «Kocha cię kobieta która nie może być twoją małżonką — czy myślisz że ona prawdziwie cię kocha?»
«Bezwątpienia,» odparł młodzieniec, «jestem pewny jej miłości —»
«I ożenisz się z nią?» rzekł Apollonius.
«Dla czegoż nie miałbym ożenić się z kobietą którą tak szalenie kocham.»
«Kiedyż się odbędą zaślubiny?»
«Być może że jutro,» przerwał młodzieniec.
Apollonius zapamiętał czas biesiady, i gdy goście zebrali się wszedł do komnaty, mówiąc: «Gdziesz jest piękna gospodyni tej uczty?»
«Jest tu — niedaleko,» odpowiedział Menip, poczem wstał nieco zapłoniony.
Apollonius tak dalej mówił: «To złoto, srebro i ozdoby tej komnaty, do kogo należą? do ciebie czy do tej kobiety?»
Strona:PL Jan Potocki - Rękopis znaleziony w Saragossie 02.djvu/012
Ta strona została uwierzytelniona.