wkrótce jednak posłyszał zgrzyt żelaza i brzęk łańcuchów; pomimo to nie podniósł oczu, nie porzucił pióra, uspokoił się, i że tak rzekę, zmusił do niezwracania na zewnątrz żadnej uwagi. Tymczasem hałas coraz wzrastał, już dochodził do drzwi, nareszcie dał się słyszeć w samym pokoju. Filozof podniósł oczy i ujrzał widmo zupełnie takie, jakiem mu go opisywano. Zjawisko stało we drzwiach i przyzywało go palcem. Athenagoras dał mu znak ręką aby zaczekało i znowu zaczął dalej pisać, ale widmo znać zniecierpliwione jęło nad samemi uszami filozofa potrząsać łańcuchami.
Mędrzec odwrócił się i ujrzał że duch nie przestawał go wzywać, wstał więc, wziął światło i poszedł za nim. Zjawisko kroczyło wolnym krokiem jak gdyby przygniecione ciężarem łańcuchów, weszło na dziedziniec domu i nagle w samym środku zapadło się w ziemię. Filozof zostawszy sam, naznaczył to miejsce liściem i kamieniami i nazajutrz udał się do urzędników prosząc aby kazali przedsięwziąść poszukiwanie. Wykopano dół i znaleziono kościotrup skrępowany łańcuchami. Miasto poleciło uczcić te szczątki przyzwoitym pogrzebem, i nazajutrz po oddaniu
Strona:PL Jan Potocki - Rękopis znaleziony w Saragossie 02.djvu/017
Ta strona została uwierzytelniona.