dok ten pogrążył mnie w nieopisanem zachwyceniu z którego wyrwały mnie dwie córki naczelnika przynoszące obiad. Z blizka, jak to już powiedziałem, wcale nie były podobne do moich kuzynek, spojrzenia ich dawały mi poznać ich zadowolenie, ale tajemne jakieś przeczucie ostrzegało mnie, że to nie one należały do przygody ostatniej nocy. Tymczasem dziewczęta przyniosły gorącą olla-podridę, którą wysłani naprzód ludzie, rano jeszcze byli sporządzili. Stary naczelnik i ja szczerze zabraliśmy się do niej, z tą tylko różnicą, że on przeplatał swoje jedzenie częstem odwoływaniem się do obszernego bukłaku z winem, ja zaś poprzestawałem na świeżej wodzie z sąsiedniego źródła.
Gdy zaspokoiliśmy głód, oświadczyłem mu ciekawości bliższego z nim się zapoznania; długo wzbraniał się, ja wszelako usilnie nalegałem na niego, tak że nareszcie zgodził się opowiedzieć mi swoje przygody i zaczął w te słowa:
Wszyscy cyganie hiszpańscy znają mnie pod nazwiskiem Pandesowny. Jestto w ich