dkę kierowaną przez żółtego karła. Weszliśmy do łodzi i wtedy dopiero poznałem że karzeł miał twarz ze złota, oczy dyamentowe i usta z koralu. Jednem słowem był to automat który za pomocą małych wioseł, krajał fale żywego srebra z niesłychaną zręcznością i pędził naprzód łódkę. Ten, nowego rodzaju przewodnik, wylądował z nami u stóp skały która otworzyła się, i znowu weszliśmy do podziemia gdzie tysiące innych automatów przedstawiło nam najdziwaczniejsze widowisko. Pawie roztaczały ogony wysadzane drogiemi kamieniami, papugi z szmaragdowemi piórami ulatywały nad naszemi głowami, murzyni z hebanu na złotych półmiskach przynosili nam wiśnie z rubinów i winogrona z szafirów — nieskończona ilość innych zadziwiających przedmiotów napełniała te cudowne sklepienia, których końca oko nie mogło dojrzeć.
Natenczas, sam niewiem dla czego znowu wzięła mnie chętka powtórzenia tego nieszczęsnego porównania o raju, aby przekonać się jakie wrażenie słowo to sprawi tym razem na księżniczce. Ulegając więc niepowściągnionej ciekawości rzekłem: «W istocie można powiedzieć że pani posiadasz raj na ziemi...»
Strona:PL Jan Potocki - Rękopis znaleziony w Saragossie 02.djvu/071
Ta strona została uwierzytelniona.