przerażoną że nie mogłam ułożyć dwóch wierszów kabały. Każdego dnia odkładałam pracę na jutro i skończyłam na tem, że całkiem zapomniałam tej sztuki równie trudnej jak niebezpiecznej.
Brat mój niebawem postrzegł moją opieszałość i obarczył mnie najprzykrzejszemi wymówkami. Przyrzekłam mu poprawę nie myśląc jednak o dotrzymaniu obietnicy. Nareszcie zagroził mi że oskarży mnie przed ojcem; zaklinałam go aby mnie oszczędził, wtedy przyrzekł czekać jeszcze do soboty, ale ponieważ dotąd nic jeszcze nie uczyniłam, wszedł do mnie o północy, rozbudził i rzekł że natychmiast wywoła cień mego ojca — straszliwego Mamona.
Padłam mu do nóg, wzywałam jego litości ale nadaremnie. Usłyszałam jak wymawiał groźną formułę wynalezioną niegdyś przez Baltoiva z Endoru. Natenczas na tronie z kości słoniowej ukazał się mój ojciec; wzrok jego zagniewany śmierć mi zadawał, myślałam że nie przeżyję pierwszego wyrazu jaki wyjdzie z ust jego. Przemówił jednak. Zaczął od wezwania Boga Abrahama i Jakóba. Tak jest, nie wahał się wyrzec tych przerażających zaklęć. —
Strona:PL Jan Potocki - Rękopis znaleziony w Saragossie 02.djvu/081
Ta strona została uwierzytelniona.