Strona:PL Jan Potocki - Rękopis znaleziony w Saragossie 02.djvu/085

Ta strona została uwierzytelniona.

mnie nawiedziały. Nazajutrz, marzyłam na jawie czyli raczej byłam tak roztargnioną że sama niewiedziałam co mówiłam. Brat mój często rzucał na mnie srogie spojrzenia i wywoływał na lica moje niewytłumaczony rumieniec. Tym sposobem przeszło ośm dni.
Pewnej nocy, brat mój wszedł do mego pokoju; pod pachą trzymał księgę Szafirothu, w ręku zaś szarfę z konstellacyami na której wypisane było siedmdziesiąt nazwisk jakie Zoroaster nadał konstellacyi bliźniąt. «Rebeko — rzekł do mnie — Rebeko, wyjdź z tego stanu który cię poniża. Czas jest abyś sprobowała twej władzy nad ludami żywiołowemi i piekielnemi duchy. Ta szarfa z konstellacyami, zabezpieczy cię przed ich natarczywością. Wybierz na okolicznych górach miejsce które uznasz za najstosowniejsze do twoich działań i pomyśl że cały twój los od nich zależy.» Po tych słowach brat mój wyprowadził mnie za bramę zamkową i zamknął za mną kratę.
Zostawiona sama sobie wezwałam całej odwagi na pomoc; noc była ciemna, stałam jak wryta w koszuli z bosemi nogami, rozpuszczonym włosem i księgą w ręku. Zwróciłam kroki na górę która zdawała mi się być