Strona:PL Jan Potocki - Rękopis znaleziony w Saragossie 02.djvu/086

Ta strona została uwierzytelniona.

najbliższą. Jakiś pasterz chciał mnie pochwycić, odepchnąłem go ręką w której trzymałam księgę i padł trupem u mych nóg. Nie będzie to cię dziwiło gdy się dowiesz, że okładka mojej księgi była wystruganą z drzewa arki, które miało własność niszczenia wszystkiego czego tylko się dotykało.
Słońce zaczęło wstawać gdy dostałam się na wierzchołek który wybrałam do uskutecznienia moich działań, niemogłam jednak ich rozpocząć jak dopiero nazajutrz o północy. Schroniłam się do jaskini gdzie zastałam niedźwiedzicę z kilkoma niedźwiadkami; rzuciła się na mnie ale oprawa księgi i tym razem nie była bezskuteczną — zwierzę upadło u mych stóp. Wzdęte jej wymiona przypomniały mi że umierałam z czczości, nie miałam zaś jeszcze żadnego genjusza a nawet żadnego ducha błędnego na moje rozkazy. Postanowiłam korzystać ze sposobności i ugasić pragnienie mlekiem niedźwiedzicy. Ostatki ciepła które zwierzę jeszcze w sobie zachowało, uczyniły mój pokarm mniej odrażającym, ale w tem niedźwiadki przyszły dopominać się o swoją część. Wyobraź sobie Alfonsie szesnastoletnią dziewczynę, która nigdy dotąd nie opuściła domu gdzie się była uro-