Strona:PL Jan Potocki - Rękopis znaleziony w Saragossie 02.djvu/087

Ta strona została uwierzytelniona.

dziła, nagle w tak okropnem położeniu. Wprawdzie miałam w ręku straszliwą broń ale nie byłam przyzwyczajoną jej używać, najmniejsza zaś nieuwaga mogła ją przeciw mnie obrócić.
Tymczasem spostrzegłam że trawa nagle schła, powietrze rozżarzało się z gwałtownością i ptaki padały martwe w przelocie. Poznałam że szatany uprzedzone o tem co miało nastąpić, zaczynały się już zgromadzać. Poblizkie drzewo samo się zapaliło, buchnęło kłębami dymu które zamiast wznieść się do góry, otoczyły moją jaskinię i pogrążyły mnie w ciemnościach. Niedźwiedzica leżąca u mych nóg zdawała się ożywiać i oczy jej zabłysły ogniem który na chwilę rozproszył ciemność. Natenczas z paszczy jej wyskoczył zły duch pod postacią skrzydlatego węża. Był to Nemrael, duch ostatniego stopnia, którego przeznaczano na moje usługi. Wkrótce usłyszałam rozmowę w języku Egregorów, najznakomitszych strąconych aniołów i zrozumiałam, że uczynią mi zaszczyt towarzyszenia przy pierwszem mojem wejściu w świat istot pośrednich. Mowa ta jest tą samą w jakiej Enoch napisał pierwszą swoją księgę, dzieło nad którem głęboko się zastanawiałam.