ców których postać nieco przewyższała zwykłego wzrostu ludzkiego. Barki ich były daleko szersze i trocha zaokrąglone jako u kobiet; piersi także były wznioślejsze, wytoczone zaś ramiona wspierali na bokach, w postawie jakie widzimy w posągach egipskich. Błękitno-złote włosy spadały im w pierścieniach na szyje, nie mówię ci już o rysach ich twarzy; możesz sobie wyobrazić piękność półbożków, gdyż w istocie były to bliźnięta niebieskie, poznałam je po małych płomykach połyskujących na ich skrzydłach. —
«Jakżeż byli ubrani ci półbożkowie?» zapytałem Rebeki.
«Wcale nie byli ubrani — odrzekła — każdy z nich miał cztery skrzydła z których dwa wyrastały im z ramion i spływały na grzbiet, drugie zaś zataczały się wdzięcznie koło pasa. Jakkolwiek skrzydła te były przezroczyste, atoli iskry srebra i złota któremi były przetykane dostatecznie ich zasłaniały.»
«Otóż są więc — rzekłam sama do siebie — dwaj niebiescy młodzieńcy którym przeznaczoną jestem za małżonkę. Niemogłam wewnętrznie wstrzymać się od porównania ich z młodym mulatem który tak szczerze kochał Zulejkę, ale zapłoniłam się na tę myśl.
Strona:PL Jan Potocki - Rękopis znaleziony w Saragossie 02.djvu/089
Ta strona została uwierzytelniona.