zdy, które z kręgu zwierzyńcowego wspaniale się do mnie zbliżały. Nagle wystąpiły z koła i znowu się pokazały, prowadząc za sobą mglistego pasa Andromedę. Trzy te niebieskie ciała razem przebiegały powietrzną drogę, poczem zatrzymały się i przybrały postać ognistego meteoru. Następnie wybłysły w trzech świetlnych pierścieniach i długo wirując z osobna, zestrzeliły się w jedno ognisko. Wtedy zmieniły się w wielką gloryę, czyli światłokrąg otaczający tron z szafirów. Na tronie siedziały bliźnięta, wyciągały do mnie ramiona i ukazywały miejsce które miałam zająć między niemi. Chciałam do nich poskoczyć, ale w tej chwili zdało mi się że mulat Tantzaï chwytał mnie za kibić i wstrzymywał. W istocie, uczułam mocne ściśnienie i nagle ocknęłam się.
Ciemność ogarniała moją komnatę, ale przez szczeliny drzwi ujrzałam światło w pokoju Zulejki. Posłyszałam jej westchnienia i sądziłam że była chorą. Powinnam była ją zawołać ale nie uczyniłam tego. Nie wiem jaka nieszczęsna płochość sprawiła żem znowu pobiegła do dziurki od klucza. Ujrzałam Zulejkę w objęciach kochanka, zaćmiło mi się w oczach i padłam zemdlona.
Strona:PL Jan Potocki - Rękopis znaleziony w Saragossie 02.djvu/092
Ta strona została uwierzytelniona.