Strona:PL Jan Potocki - Rękopis znaleziony w Saragossie 02.djvu/099

Ta strona została uwierzytelniona.

i zaczął ulatywać przedemną, wszelako nie obrał najkrótszej drogi. Spostrzegłam jego nieposłuszeństwo ale nie zwracałam na nie zbytniej uwagi. Północ była gdy stanęłam u celu. Przybywszy na podwórze Venty, spostrzegłam światło w środkowej izbie i usłyszałam harmonijną muzykę. Siadłam na kamiennej ławce i zaczęłam niektóre działania kabalistyczne które jednak pozostały bez żadnego skutku. Wprawdzie muzyka czarowała mnie i rozrywała do tego stopnia, że w tej chwili nie mogę ci powiedzieć, czyli moje działania były dokładnie czynione i sądzę że musiałam chybić w jakim ważnym punkcie. Nakoniec byłam przekonaną o ich nieomylności i sądząc że w gospodzie niebyło ani duchów ani szatanów, wniosłam że musieli tam być ludzie i oddałam się roskoszy słuchania ich śpiewów. Głosom tym towarzyszył dźwięk narzędzia o stronach, ale muzyka tak zgadzała się ze śpiewem, że żadna harmonja ziemska nie może iść w porównanie z tem co słyszałam.
Śpiewy te budziły we mnie roskoszne myśli o jakich dotąd nie miałam wyobrażenia. Długo przysłuchiwałam się im z ławki, ale nakoniec trzeba było wejść, gdyż w istocie po