tem więcej gitar brzęczało na naszej ulicy. Niektórzy z grajków wzdychali podczas gdy inni brzdąkali, lub też wzdychali i brzdąkali zarazem.
Piękności miejskie usychały z zazdrości, ale ta która była przedmiotem tych hołdów, bynajmniej nie zwracała na nie uwagi. Siostra moja prawie zawsze kryła się w swoim pokoju, ja zaś aby nie okazać się niegrzeczną, siadałam w oknie i przemawiałam do każdego kilka wdzięcznych słów. Był to konieczny obowiązek od którego nie mogłam się uwolnić, wszelako gdy ostatni brzdąkacz odchodził, zamykałam okno z niewypowiedzianą przyjemnością. Mąż mój i siostra czekali na mnie w jadalnym pokoju. Siadaliśmy do skromnej wieczerzy, którą ożywialiśmy tysiącznemi żartami z zakochanych. Każdy dostawał swoją część i mniemam że gdyby byli słyszeli co o nich mówiono, nazajutrz żaden niebyłby powrócił. Rozmowy te niebyły bardzo miłosierne, wszelako oddawaliśmy się im z taką roskoszą, że często poźno w nocy szliśmy dopiero na spoczynek.
Pewnego wieczora gdy mówiliśmy o ulubionym przedmiocie, Elwira przybrawszy poważną postać, rzekła: «Czy uważałaś moja
Strona:PL Jan Potocki - Rękopis znaleziony w Saragossie 02.djvu/113
Ta strona została uwierzytelniona.