«Ależ, dodałem, dla czegoż ta odraza do Chrześcijan.»
«Nie pytaj mnie o to, wiedz tylko że nie mogę zmienić wiary, chyba na mahometańską.»
Sprzeczaliśmy się jakiś czas tym sposobem, gdy jednak rozmowa zaczęła upadać, pożegnałem młodą izraelitkę i przepędziłem resztę dnia na polowaniu. Wróciłem dopiero na wieczerzę. Zastałem wszystkich nader wesołych. Kabalista rozprawiał o Żydzie wiecznym tułaczu, utrzymywał że był już w drodze i niebawem przybędzie z głębi Afryki. Rebeka rzekła: «Panie Alfonsie, ujrzysz tego który znał osobiście przedmiot twego ubóstwiania.» Słowa te żydówki, mogły mnie zaplątać w niemiłą dla mnie rozmowę, zacząłem więc mówić o czem innem. Bylibyśmy szczerze pragnęli usłyszeć tego wieczora dalszy ciąg historyi naczelnika cyganów, ale prosił nas o pozwolenie odłożenia jej na jutro. Udaliśmy się na spoczynek i zasnąłem nieprzerwanym snem.