Strona:PL Jan Potocki - Rękopis znaleziony w Saragossie 02.djvu/127

Ta strona została uwierzytelniona.
DZIEŃ SZESNASTY.

Śpiew koników polnych, tak żywy i bezustanny w Andaluzyi, wcześnie rozbudził mnie ze snu. Powaby natury coraz silniej działały na moją duszę. Wyszedłem z namiotu aby przypatrzyć się połyskowi pierwszych promieni słońca, roztaczających się po niezmierzonym widokręgu. Pomyślałem o Rebece: «Ma słuszność — rzekłem sam do siebie — że przenosi roskosze życia ludzkiego i materyalnego nad czcze marzenia idealnego świata do którego i tak prędzej czy później się dostaniemy. Czyliż ta ziemia nieprzedstawia nam dość rozmaitych uczuć, roskosznych wrażeń, ażeby używać ich podczas krótkiego naszego pobytu.» Podobne uwagi zaprzątnęły mnie przez chwilę, poczem widząc że wszyscy udawali się do jaskini na śniadanie, zwróciłem kroki w też samą stronę. Posilaliśmy się jako ludzie oddychający powietrzem gór i po