Strona:PL Jan Potocki - Rękopis znaleziony w Saragossie 02.djvu/156

Ta strona została uwierzytelniona.

Gdy tak zapuściłem się w te uwagi, nagle gęsty tuman kurzu oznajmił nam zbliżanie się wicekróla. Marszałek prosił abym raczył wysiąść z lektyki i oprzeć się na jego ramieniu. Wicekról zeskoczył z konia, ukląkł na jedno kolano i rzekł: «Racz pani przyjąć wyznanie miłości która zaczęła się z twojem urodzeniem a skończy z moją śmiercią.» Następnie pocałował mnie w rękę i nie czekając odpowiedzi wsadził do lektyki, sam zaś dosiadł konia i ruszyliśmy w dalszą drogę.
Gdy tak toczył obok moich drzwiczek i rzadko kiedy na mnie spoglądał, miałem czas dowolnego mu się przypatrzenia. Niebył to już ten młodzieniec którego Marya de Torres znajdowała tak pięknym, gdy zabijał byka lub powracał z pługiem w Villaca. Wicekról mógł jeszcze uchodzić za przystojnego męzczyznę, ale płeć jego spalona przez zwrotnikowe skwary, bardziej zbliżała się do czarnej jak do białej.
Obwisłe brwi nadawały jego twarzy tak straszny wyraz, że nawet gdy chciał złagodzić go, rysy mimowolnie łamały mu się w przerażające kształty. Do męzczyzn przemawiał grzmiącym głosem, do kobiet zaś piszczał tak cienko że nie można było powstrzymać