nów, mały zaś mulnik przewietrzy się na galerach.»
Na ten wyraz «galery» połączony z myślą o jej synu, Pani de Torres natychmiast zemdlała, ja zaś słysząc o rózgach na podwórzu ojców Teatynów, spadłem z krzesła.
Wicekról pomógł mi powstać z jak najwykwintniejszą grzecznością; uspokoiłem się nieco i o ile możności najweselej czekałem końca obiadu. Gdy sprzątnięto ze stołu, wicekról zamiast odprowadzenia mnie do moich pokojów, zawiódł nas troje pod drzewa naprzeciwko gospody i posadziwszy na ławce, rzekł: «Zdaje mi się że panie przestraszyłyście się nieco mniemaną srogością jaka przebija się w moim sposobie myślenia a której nabyłem wykonywając różne obowiązki. Myślałem także że dotąd znacie mnie tylko z kilku rysów mego charakteru, których nie dorozumiewacie się ani powodów ani następstw. Sądzę przeto że rade usłyszycie historyą mego życia i że wypada abym wam ją opowiedział. Wtedy bezwątpienia zabrawszy ze mną ściślejszą znajomość, pozbędziecie się tej trwogi jaka was dziś tak nagle napadła.»
Po tych słowach, wicekról w milczeniu
Strona:PL Jan Potocki - Rękopis znaleziony w Saragossie 02.djvu/169
Ta strona została uwierzytelniona.