go mniemania, najczęściej lubiła siadać. Jeżeli wychodziła dla odetchnięcia świeżem powietrzem, znajdowała ganek umajony najwonniejszemi kwiatami i ptaszarnię napełnioną najrzadszem ptastwem. Co zaś do jej sypialni, zaledwie odważałem się marzyć o niej jak o świątyni, do której nawet moja wyobraźnia lękała się wkroczyć.
Gdy tak nawet w towarzystwie zatapiałem się w moich marzeniach, rozmowa szła zwykłym trybem, ja zaś należałem do niej odpowiadając czasami bez związku na zapytania jakie mi zadawano. Nadto odzywałem się zawsze cierpko, nie rad że przerywano mi moja marzenia.
Tak dziwnym sposobem zachowywałem się przyszedłszy gdzie w odwiedziny. Na przechadzkach ogarniało mnie równe szaleństwo: jeżeli miałem potok do przebycia, brnąłem w wodzie po kolana, zostawiając kamienie dla mojej żony, która wspierała się na mojem ramieniu wynagradzając te starania boskim uśmiechem. Dzieci kochałem do szaleństwa. Spotkawszy jakie pożerałem je pieszczotami, moja żona zaś z niemowlęciem na ręku wydawała mi się arcydziełem stworzenia. —
To mówiąc, wicekról zwrócił się do mnie,
Strona:PL Jan Potocki - Rękopis znaleziony w Saragossie 02.djvu/173
Ta strona została uwierzytelniona.