piastrów.» Tu wicekról przyzwał swego sekretarza, kazał mu przynieść szkatułkę z kosztownego indyjskiego drzewa i ukląkłszy na jedno kolano, rzekł: «Córko zachwycająca matki której nie przestałem dotąd uwielbiać, racz przyjąć owoc trzynastoletnich trudów, gdyż tyle czasu potrzebowałem na wydobycie tego dobra z rąk twoich chciwych pokrewnych.» Z początku chciałem przyjąć szkatułkę z wdzięcznym uśmiechem, ale myśl że u moich nóg klęczał człowiek który rozbił tyle głów indyjskich, przytem wstyd odgrywania roli przeciwnej mojej płci, nareszcie sam nie wiem jakie pomieszanie sprawiło że ledwie nie postradałem zmysłów; ale ciotka Torres, której odwagę dziwniepod niosło dwadzieścia siedm milionów podwójnych piastrów, pochwyciła mnie w objęcia i porywając szkatułkę, z poruszeniem może nieco zbyt niepowstrzymanej chciwości, rzekła do wicekróla: «JOPanie, ta młoda osoba nigdy nie widziała klęczącego przed sobą męzczyzny. Racz pozwolić aby oddaliła się do swoich pokojów.» Wicekról pocałował mnie w rękę, następnie ofiarując ramię zaprowadził do moich pokojów. Znalazłszy się sami, zamknęliśmy drzwi na dwa rygle i tu dopiero ciotka Torres od-
Strona:PL Jan Potocki - Rękopis znaleziony w Saragossie 02.djvu/230
Ta strona została uwierzytelniona.