głem więc wcale na ulicę, pozostałem w domu i przechodząc obok gabinetu mego ojca, usłyszałem jak podnosząc głos z uniesieniem mówił do teścia Kadanzy:
«Po raz ostatni, przestrzegem cię kochany teściu, jeżeli nie zaprzestaniesz twoich tajemnych wycieczek i wysyłać posłańców w głąb Afryki, będę zmuszonym zaskarżyć cię do ministra.»
«Ależ mój zięciu, — odpowiedział Kadauza — jeżeli pragniesz dowiedzieć się tajemnicy, możesz to uskutecznić z wszelką łatwością. Moja matka pochodziła z Gomelezów, krew ich więc płynie w żyłach twego syna.»
«Mości Kadenza, — przerwał mój ojciec — ja tu rozkazuję w imieniu króla i niemam nic wspólnego z Gomelezami i wszystkiemi ich tajemnicami. Bądź pewnym że jutro jeszcze uwiadomię ministra o całej naszej rozmowie.»
«Ty zaś, — rzekł Kadanza — bądź pewnym że minister zabroni ci na przyszłość, mieszać się w nasze sprawy.»
Na tem skończyła się ich rozmowa. Tajemnica Gomelezów, mocno mnie zajmowała przez resztę dnia i pewną część nocy, ale nazajutrz przeklęty Folencour dał mi pierwszą
Strona:PL Jan Potocki - Rękopis znaleziony w Saragossie 03.djvu/049
Ta strona została uwierzytelniona.