Obróciłem więc palce w pole i próbowałem chodzić tym sposobem, ale Folencour nie był jeszcze tem zadowolony i wymagał żebym stąpał na palcach. Nareszcie zniecierpliwiony, ujął mnie za ręce i chcąc ku sobie przybliżyć, popchnął tak gwałtownie że niemogąc utrzymać się na palcach, padłem na twarz i mocno się potłukłem. Folencour zamiast przeproszenia mnie, uniósł się niepohamowanym gniewem i zaczął używać wyrażeń, których nieprzyzwoitość lepiej byłby osądził gdyby był umiał po hiszpańsku. Przyzwyczajony do powszechnej grzeczności mieszkańców Ceuty, sądziłem że nienależało bezkarnie puszczać takiej zniewagi. Postąpiłem więc ku niemu i porwawszy jego skrzypki, rozbiłem je w drobne kawałki przysięgając, że żadnej nauki nie pragnę od człowieka tak źle wychowanego. Mój ojciec nie rzekł na to ani słowa, powstał w milczeniu, wziął mnie za rękę, zaprowadził do maleńkiej izdebki na końcu podwórza i zamknął drzwi za mną, mówiąc: że wtedy z niej wyjdę, gdy wróci mi znowu ochota do tańca.
Wychowany w zupełnej wolności, z początku nie mogłem przywyknąć do więzienia i długo gorzko płakałem. Cały we łzach,
Strona:PL Jan Potocki - Rękopis znaleziony w Saragossie 03.djvu/052
Ta strona została uwierzytelniona.