wracałem drogą do domu. Tymczasem stało się inaczej; zamiast pójść na prawo miejskich przekopów, poszedłem na lewo i wlazłem w fossę. Moje wnioski nie tylko były dla mnie jeszcze ciemnemi pojęciami, ale nadto żadnym sposobem nie mogłem odgadnąć jak je przeniesę na tabliczki, gdyż mrok tak gęsty panował że niepodobna było dojrzeć jednej cyfry. Pragnąłem czem prędzej wrócić do domu, i podwoiłem kroku myśląc zawsze że idę prostą drogą. Wtem przekonaniu, dostałem się do wyłomu który sporządzono dla przeprowadzenia dział w chwili wycieczki i na raz znalazłem się za okopami.
Pomimo to, bynajmniej nie spostrzegłem mojej pomyłki, ale nie zważając na otaczające mnie przedmioty, biegłem ciągle, gryzmoląc na tabliczkach i tak coraz dalej oddalałem się od miasta. Nakoniec zmęczony usiadłem i cały oddałem się moim rachunkom.
Po pewnym przeciągu czasu, podniosłem oczy i ujrzałem się śród Arabów, że jednak znam trocha ich język dość używany w Cencie, powiedziałem im przeto kim byłem i prosiłem żeby mnie odprowadzili do mego ojca który nieomieszka dać im sowity wykup. Wyraz wykup, zawsze dobrze brzmi w uszach
Strona:PL Jan Potocki - Rękopis znaleziony w Saragossie 03.djvu/065
Ta strona została uwierzytelniona.