przeznaczeniu, że teraz trudno mi będzie, nie mówię utworzyć system, ale niestety poświęcić nędzne dziesięć lub dwanaście godzin z rzędu jednemu wyrachowaniu. Krótko mówiąc, niebo chciało abym został księciem Velasquez, grandem hiszpańskim i panem ogromnego majątku.
Cztery tygodnie mija jak Diego Alwarez, syn tamtego Alwareza, przybył do Ceuty z listem od księżny Blanki do mojego ojca. Pismo to zawierało następujące wyrazy:
List ten uwiadomi cię że Bóg zapewne wkrótce do siebie powoła księcia Velasquez. Prawa szlachty hiszpańskiej nie pozwalają ażebyś dziedziczył po młodszym bracie, majątek zatem i tytuły spadają na twego syna. Zbyt jestem szczęśliwą, kończąc czterdziesty rok pokuty i będąc w stanie powrócenia mu dostatków których płochość moja ciebie pozbawiła. Ale w tej chwili oboje jesteśmy już u bram wieczystej chwały, ziemska nie może nas zajmować. Przebacz więc po raz ostatni grzesznej Blance i przyślij nam syna którym cię niebo obdarzyło. Książe przy którego łożu jestem