chałem jej rozkazu i podłoga zamknęła się za mną.
Schodziłem zupełnie ciemnemi schodami prowadzącemi do równie ciemnego podziemia Zawadziłem o słup, poczułem łańcuchy pod ręką, nogami zaś namacałem kamień grobowy z krzyżem. Wprawdzie smutne te przedmioty bynajmniej nie zapraszały do snu, ale byłem w owym szczęśliwym wieku gdzie znużenie przezwycięża wszelkie inne względy. Rozciągnąłem się więc na tym grobowym marmurze i niebawem głęboko usnąłem.
Nazajutrz, obudziwszy się, spostrzegłem że moje więzienie oświecała lampa, zawieszona w pobocznem podziemiu oddzielonem od mego żelazną kratą. Wkrótce dama ze sztyletem pokazała się u kraty i złożyła koszyk nakryty serwetą. Chciała coś mówić, ale łzy tamowały jej głos. Oddaliła się więc, dając mi znakami do zrozumienia że miejsce to budziło w niej straszliwe pamiątki. Znalazłem w koszu obfite zapasy i kilka książek. Rózgi przestały mnie niepokoić, byłem pewny że nie spotkam się z żadnym Teatynem, dwie te zatem uwagi sprawiły że dzień upłynął mi dość przyjemnie.
Następnego dnia, młoda wdowa przyniosła
Strona:PL Jan Potocki - Rękopis znaleziony w Saragossie 03.djvu/122
Ta strona została uwierzytelniona.