siłam aby mi pozwolił zadzwonić i gdy sekretarz wszedł, pobiegłam do koszyka, dobyłam upragniony list i podałam go memu ojcu, który w nagrodę czule mnie uściskał.
Tym sposobem postępowałam przez kilka piątków. Nareszcie pewnego dnia ośmieliłam się zapytać mego ojca, co to był za list którego zawsze oczekiwał z taką niecierpliwością?
«Ten list — odpowiedział — jest od naszego posła w Lizbonie, księcia Medina Sidonia, mego przyjaciela a nawet więcej jak dobroczyńcy, gdyż przekonany jestem że jego los ściśle łączy się z moim.»
«W takim razie — rzekłam — ten zacny książe ma także prawo i do mego szacunku. Radabym go poznać. Nie pytam się co pisze do ciebie, tajemniezemi znakami, ale zaklinam cię drogi ojcze, przeczytaj mi ten drugi list.» Na te słowa mój ojciec mocno się rozgniewał. Nazwał mnie zepsutem, samowolnem i pełnem przywidzeń dzieckiem. Dodał jeszcze wiele przykrych wyrazów. Następnie ułagodził się i nie tylko przeczytał ale darował mi list księcia Medina Sidonia. Mam go dotąd u siebie na górze i przyniosę, pierwszy raz co przyjdę cię odwiedzić. —
Strona:PL Jan Potocki - Rękopis znaleziony w Saragossie 03.djvu/136
Ta strona została uwierzytelniona.