Vanberg rzucił na księcia zagniewane spojrzenie i odpowiedział: «Wydatki moje przeznaczone są dla przyjemności mych przyjaciół, nie zaś niegodziwców, którzy mieszają się do tego co do nich nie należy.» Kilka osób słyszało te słowa.
«Czy to do mnie ma się stosować? — rzekł książe Vanberg — racz natychmiast odwołać twoje lekkomyślne wyrazy.»
«Nigdy nic nie odwołuję» odparł Vanberg.
Książe ukląkł na jedno kolano mówiąc: «Vanberg, wyświadczyłeś mi znakomitą przysługę, dla czegoż teraz chcesz mnie zbezcześcić. Zaklinam cię uznaj mnie za godziwego człowieka.»
Vanberg odpowiedział niewiem jakąś zniewagą.
Książe powstał spokojnie, dobył sztyletu z zapasa i położywszy go na stole rzekł: «Zwyczajny pojedynek nie może załatwić tej sprawy. Jeden z nas musi umrzeć a im prędzej to nastąpi tem lepiej. Rzucajmy kości po kolei, kto więcej wyrzuci, weźmie sztylet i utopi go w sercu przeciwnika.»
«Wyśmienicie — krzyknął Vanberg — to dopiero nazywa się gruba gra, ale przysięgam że jeżeli wygram nie będę oszczędzał waszej książęcej mości.»
Strona:PL Jan Potocki - Rękopis znaleziony w Saragossie 03.djvu/153
Ta strona została uwierzytelniona.