chwili i wtedy anielska jego dusza odbijała się w rysach jego twarzy. Czasami tylko gdy posępna myśl je zmarszczyła, nabierały straszliwego wyrazu. Naówczas drżąca, mimowolnie przypominałam sobie mordercę Vanberga.
Mało jednak rzeczy mogło go rozgniewać, we mnie zaś wszystko go uszczęśliwiało. Lubił widzieć mnie działającą, słyszeć mówiącą i zgadywał najmniejsze moje myśli. Sądziłam że niepodobieństwem było aby mógł więcej mnie kochać, ale przyjście na świat małej córeczki podwoiło jeszcze jego miłość i uzupełniło nasze szczęście.
W dniu w którym powstałam ze słabości Giralda przyszła do mnie i rzekła: «Kochana Eleonoro, jesteś żoną i matką, jednem słowem szczęśliwą; moje obowiązki gdzieindziej mnie wzywają. Postanowiłam wyjechać do Ameryki.» Chciałam ją zatrzymać.
«Nie — rzekła — moja obecność jest tam konieczną.» W kilka dni odjechała. Giralda pełniła przy mnie obowiązki dugeny major.
Dano mi na jej miejsce Doñę Mensię, trzydziestoletnią kobietę, jeszcze dość piękną, która miała umysł dość wykształcony i ztąd często przebywała w naszem towarzystwie.
Strona:PL Jan Potocki - Rękopis znaleziony w Saragossie 03.djvu/170
Ta strona została uwierzytelniona.