Strona:PL Jan Potocki - Rękopis znaleziony w Saragossie 03.djvu/177

Ta strona została uwierzytelniona.

biegałem, pomieszane wspomnienia tysiącznych dowodów twojej dobroci, razem zwaliły się na mój umysł. Nie mogłem oprzee się tylu nieprzyjaciołom, wpadłem w stan moralnego i fizycznego rozprężenia. Lekarzć utrzymywali że dostałem trawiącej gorączki, co do mnie nie uważałem się za chorego, ale często do tego stopnia wpadałem w obłęd że spostrzegałem przedmioty wcale przed memi oczyma nie istniejące.
Ty to pani najczęściej w widzeniach przedstawiałaś się rozmarzonej mojej wyobraźni, nie taką jaką dziś cię widzę, ale jaką cię opuściłem. W nocy, nagle zrywałem się z pościeli i widziałem jak biała i promienista ukazywałaś mi się w mglistej oddali. Wyszedłszy z miasta, wrzawa dalekich wiosek i szmer pól powtarzały mi twoje imie.
Czasami zdawało mi się że przesuwałaś się po płaszczyznie przed moim wzrokiem, gdy zaś wznosiłem oczy ku niebu błagając go o zakończenie moich męczarni, widziałem obraz twój pławiący się w obłokach.
Zauważyłem żem zwykle najmniej cierpiał w kościele, zwłaszcza modlitwa dodawała mi ulgi. Skończyłem na tem że całe dnie przepędzałem w świętych schronieniach. Pewien