dziewczynę niosącą flaszkę z atramentem. Zapytałem czyli przypadkiem nie wracała od pana Avadoro? «Nie, oddowiedziała, idę od Don Filipa del Tintero Largo.»
Przekonałem się że znano mego ojca zawsze pod tem samem nazwiskiem i że dotąd zajmuje się temi samemi rzeczami.
Jednakowoż należało pomyśleć o wyborze miejsca. Ujrzałem pod przysionkiem kościoła świętego Rocha, kilku łotrów mego wieku, których powierzchowność przypadła mi do smaku. Zbliżyłem się do nich mówiąc że przybyłem z prowincyi aby polecić się miłosierdziu boskiemu, że jednak została mi garstka miedziaków którą chętnie złożę do wspólnej kassy, jeżeli takową posiadają. Słowa te sprawiły na słuchaczach miłe wrażenie, odpowiedzieli mi że w istocie posiadają małą wspólną kassę, złożoną tymczasowo u przekupki kasztanów na rogu ulicy. Zaprowadzili mnie tam, po czem wrócili do przysionku i zaczęli grać w chapankę. Podczas gdy z całą uwagą oddawaliśmy się tej zabawce, jakiś dobrze ubrany jegomość zdawał się nam kolejno bacznie przyglądać. Już mieliśmy krzyknąć mu jakieś głupstwo, gdy uprzedził nas i zawołał mnie, rozkazując abym szedł za nim.
Strona:PL Jan Potocki - Rękopis znaleziony w Saragossie 03.djvu/193
Ta strona została uwierzytelniona.