kroki w stronę lasu zkąd wystrzał pochodził i znalazłem ludzi z którymi miałem do czynienia. Naczelnik ich rzekł do mnie: «Witaj Señor kawalerze, widzę że umiesz dotrzymać słowa i nie wątpię że jesteś równie odważnym. Widzisz ten otwór w skale, prowadzi on do podziemi gdzie oczekują cię z najżywszą niecierpliwością. Spodziewam się że nie zawiedziesz położonego w tobie zaufania.»
Wszedłem do podziemia, zostawiwszy nieznajomego który wcale za mną nie zdążał. Postąpiwszy kilka kroków naprzód, usłyszałem łoskot za sobą i spostrzegłem jak ogromne głazy zawalały wejście za pomocą niepojętego mechanizmu. Słaby promyk światła, wdzierający się przez rozpadlinę w skale, ginął w ciemnym kurytarzu. Pomimo jednak ciemności, łatwo postępowałem, droga bowiem była gładka i spadzistość nie wielka. Nie męczyłem się więc bynajmniej; ale sądzę że nie jeden człowiek na mojem miejscu, byłby doznał obawy, zapuszczając się tak bez celu we wnętrzności ziemi. Postępowałem przez dobre dwie godziny ze szpadą w jednej ręce z drugą zaś wyciągniętą dla zabezpieczenia się przeciw uderzeniom. Na-
Strona:PL Jan Potocki - Rękopis znaleziony w Saragossie 03.djvu/198
Ta strona została uwierzytelniona.