uczuciami tak dalece, że przybywszy do Madrytu, kochałem się już szalenie chociaż nie znałem jeszcze przedmiotu moich uwielbień.
Stanąwszy w stolicy, zatrzymałem się pod krzyżem maltańskim. Południe wybiło i niebawem zastawiono mi obiad, następnie zacząłem rozkładać moje rzeczy, jak to zwykli czynić podróżni zaraz po wprowadzeniu się do nowego mieszkania. Śród tego usłyszałem jakiś szmer przy zamku od drzwi. Poskoczyłem i otworzyłem nieco gwałtownie, ale opór jakiego doznałem przekonał mnie że musiałem kogoś potrącić. W istocie, ujrzałem za drzwiami człowieka dość porządnie ubranego który nos sobie z krwi ocierał. «Señor Don Lopez — rzekł mi nieznajomy — dowiedziałem się na dole w gospodzie o przybyciu zacnego syna, znakomitego Gaspara Soareza i przychodzę złożyć mu moje uszanowanie.»
«Mości panie — odpowiedziałem — jeżeli poprostu chciałeś wejść do mnie, byłbym otwierając nabił ci guz na głowie, ale to odrapanie nosa dowodzi że zapewne musiałeś go pan trzymać przy zamku.»
«Wyśmienicie — zawołał nieznajomy — podziwiam pańską przenikliwość. Nie mogę utaić że pragnąc zaznajomić się z panem,
Strona:PL Jan Potocki - Rękopis znaleziony w Saragossie 04.djvu/060
Ta strona została uwierzytelniona.