mszy wyszła z kościoła i przechodząc zbliżyła się ku mnie i rzekła półgłosem: «To był portret mego brata.»
Już była znikła a ja stałem jeszcze jak przykuty na mojem miejscu, oczarowany temi kilkoma słowami które usłyszałem, byłem bowiem przekonanym że obojętność nie byłaby jej podała tej uspokajającej mnie myśli.
Wróciwszy do gospody, kazałem przynieść sobie obiad, w nadziei że tym razem uniknę mego nieproszonego gościa, ale wraz z pierwszem daniem wszedł Burqueros krzycząc na całe gardło: «Señor Don Lopez, odmówiłem dwadzieścia zaproszeń, ale oświadczyłem ci już że jestem zupełnie oddany na twoje usługi.»
Wzięła mnie chętka powiedzenia czegoś nieprzyjemnego memu natrętowi, ale przypomniałem sobie zakaz mego ojca dobywania szpady, musiałem więc mimowolnie unikać kłótni.
Busqueros kazał sobie przynieść nakrycie, zasiadł i obracając się do mnie z uradowaną twarzą, rzekł: «Przyznaj Señor Don Lopez że wybornie popisałem się wczoraj. Niby niechcący uprzedziłem młodą osobę że jesteś synem jednego z najbogatszych negocyantów
Strona:PL Jan Potocki - Rękopis znaleziony w Saragossie 04.djvu/078
Ta strona została uwierzytelniona.