«Señor Alfonsie — odparł Velasquez — to uczucie pobożności przynosi ci zaszczyt w oczach każdego myślącego człowieka. Wiara moja, śmiem to utrzymywać, jest bardziej oświeconą od twojej, chociaż równie gorącą i czystą. Najlepszy tego dowód masz w moim systemie o którym kilkakrotnie ci wspominałem, a który jest tylko szeregiem uwag nad Bóstwem i jego nieskończoną mądrością. Sądzę zatem Señor Alfonsie że to czego ja spokojnie słucham, możesz także słyszyć z czystem sumieniem.»
Odpowiedź ta Velasqueza uspokoiła mnie zupełnie, wieczorem zaś cygan mając wolny czas, tak dalej jął opowiadać swoje przygody.
Młody Soarez, opowiedziawszy mi smutną swoją przygodę w ogrodzie Buen-Retiro, nie mógł oprzeć się ogarniającemu go snowi, zostawiłem go więc w spokoju; ale następnej nocy, gdy znowu przyszedłem czuwać przy nim, prosiłem go aby względem dalszych wydarzeń raczył zadowolić moją ciekawość, co też uczynił w tych słowach: