odumarł mnie właśnie gdy kończyłem ósmy rok życia.
Tak zostałem na opiece mojej matki która jednak nie wiele o mnie dbała, i będąc zapewne przekonaną że dzieci potrzebowały wiele ruchu, od rana do wieczora pozwalała mi biegać po ulicy wcale się o mnie nie troszcząc. Innym dzieciom mego wieku nie pozwalano wychodzić kiedy chciały, ja więc odwiedzałem je jak najczęściej. Rodzice ich przyzwyczaili się do moich odwiedzin i w końcu wcale na mnie nie zważali. Tym sposobem nabrałem zwyczaju o każdej godzinie wchodzenia do każdego domu naszej mieściny.
Z umysłem dziwnie skłonnym do spostrzegania, ciekawie uważałem najmniejsze szczegóły gospodarstwa naszych mieszczan i opowiadałem je potem mojej matce, która przysłuchiwała się z wielkiem upodobaniem. Muszę nawet wyznać że jej to mądrym radom winien jestem ów szczęśliwy talent mieszania się do cudzych spraw, choć często nie widzę w tem żadnej dla siebie korzyści. Był także czas w którym myślałem że sprawię wielką przyjemność mojej matce, jeżeli będę uwiadamiał sąsiadów o tem co u nas się dzieje.
Strona:PL Jan Potocki - Rękopis znaleziony w Saragossie 04.djvu/102
Ta strona została uwierzytelniona.