strzegała te obroty wnet wołała na mnie: «Frasqueta! Frasqueta! co tam dokazujesz? bądź skromną i poważną jak twoja siostra, inaczej nigdy nie znajdziesz męża.» Moja matka myliła się, gdyż moja siostra dotąd jeszcze jest panną, ja zaś już przeszło od roku mam męża.
Nasza ulica była bardzo pustą i rzadko kiedy miałam przyjemność widzenia przechodzących, których powierzchowność mogłaby zwrócić moją uwagę. Wszelako pewna okoliczność sprzyjała moim zamiarom. Tuż pod naszemi oknami, stała kamienna ławka pod ogromnem drzewem, tak że chcący mnie widzieć, mogli bezpiecznie na niej usiąść nie wzbudzając żadnego podejrzenia.
Pewnego dnia, jakiś młody człowiek, daleko wykwintniej ubrany od tych których dotąd widziałam, usiadł na ławce, wyjął książkę z kieszeni i zaczął czytać, atoli skoro tylko mnie spostrzegł, porzucił czytanie i odtąd oczu ze mnie nie spuścił. Nieznajomy powracał następnych dni i pewnego razu zbliżył się do mego okna, jak gdyby chciał czegoś szukać i rzekł: «Czy pani nic nie upuściłaś?» Odpowiedziałam mu że nie.
«Tem gorzej — przerwał — gdybyś pani
Strona:PL Jan Potocki - Rękopis znaleziony w Saragossie 04.djvu/112
Ta strona została uwierzytelniona.