nia! Zaufaj mi Señor Don Lopez — zaufaj!»
To powiedziawszy, Busqueros wyszedł do drugiego pokoju z powiernikiem panny Moro. Długo szeptali coś między sobą, wreszcie Busqueros, sam powrócił niosąc w ręku pewien rodzaj planu wyobrażającego uliczkę Augustyanów. «Oto jest — rzekł — koniec ulicy która wychodzi do Dominikanów. Tam będzie stał służący Dony Moro wraz z dwoma ludźmi za których mi ręczy. Ja, zaczaję się na przeciwnym końcu ulicy z wyborem moich przyjacioł którzy są także twoimi Señor Don Lopez. Nie — nie — mylę się, tu będzie ich dwóch tylko, wybór osadzi tylne drzwiczki dla wzbronienia przejścia ludziom księcia Santa Maura.»
Sądziłem że plany te, także nadawały mi prawo objawienia mego zdania i dowiedzenia się co przez ten czas będę porabiał, ale Busqueros powstał na mnie opryskliwie i rzekł: «Żadnej gadaniny, Don Lopez, żadnego zapytania. Te są nasze warunki, jeżeli ty o nich zapomniałeś, ja dobrze je pamiętam.»
Przez resztę dnia, Busqueros ciągle wchodził i wychodził. Wieczorem, nastąpiły te same obroty. Raz dom sąsiedni był za nadto
Strona:PL Jan Potocki - Rękopis znaleziony w Saragossie 04.djvu/138
Ta strona została uwierzytelniona.