głem jednego człowieka z karawany który pozostał był w tyle. Odważyłem się zleźć ze skały i pobiegłem za włóczęgą. Ten padł przedemną na kolana i cały drżąc z przestrachu, rzekł: «Wielmożny złodzieju, zlituj się, niezabijaj szlachcica, który chociaż urodził się pośród kopalń złota, grosza jednak nie ma przy duszy.»
Odpowiedziałem mu na to, że wcale nie byłem złodziejem i że chciałem tylko dowiedzieć się, kto były te znakomite osoby które tylko co przeszły?
«Jeżeli tylko o to idzie — rzekł Amerykanin powstając — chętnie zadowolę pańską ciekawość. Wdrapmy się na tę wysoką skałę; z niej będziem mogli wygodnie widzieć całą drogę jaką karawana ciągnie przez dolinę. Naprzód, widzisz Señor tych ludzi dziwnie ubranych którzy otwierają pochód. Są to górale z Kushoo i Quito, strażnicy tych pięknych wigoni, które pan mój ma zamiar ofiarowania Najjaśniejszemu Królowi Hiszpanji i Indyi.
Murzyni, są niewolnikami lub raczej byli niewolnikami mego pana, gdyż ziemia hiszpańska niecierpi równie niewoli jak kacerstwa i od chwili gdy ci czarni stanęli na tej
Strona:PL Jan Potocki - Rękopis znaleziony w Saragossie 04.djvu/191
Ta strona została uwierzytelniona.