pani. «Sylwio, — rzekłam — idź sobie odemnie, z twojej to przyczyny przeniewierzyłem się zachwycającej kobiecie którą kocham w Hiszpanji. Oszukałaś mnie. Myślałem że idę do konającej, tym czasem zawiodłaś mnie do kobiety która oddychała tylko miłością. Chociaż serce moje jest niewinnem, jednak sumiennie niemogę tego o samym sobie powiedzieć.» — «Mój młody cudzoziemcze — odrzekła Sylwja — uspokój się, jesteś niewinnym, nigdy w życiu nie spotkałam niewinniejszego od ciebie, ale nie myśl żebym chciała zaprowadzić cię do mojej pani, przed którą Ricardi w tej chwili podobne twoim powtarza przysięgi.» — «Ricardi? jej wuj?» zawołałem.
«Bynajmniej, Ricardi nie jest jej wujem, chodź ze mną, wszystko ci wytłumaczę.»
Zdjęty ciekawością poszedłem za Sylwją, wsiedliśmy do powozu, przybyliśmy do willi, weszli do ogrodu, poczem piękna posłanniczka zaprowadziła mnie do swego pokoju, prawdziwej izdebki garderobianej, zdobnej w słoiki z pomadą, grzebienie i tym podobne przybory do strojów. W głębi stało śnieżnobiałe łóżeczko, z pod którego wyglądała para pantofelków nader małego rozmiaru. Sylwja
Strona:PL Jan Potocki - Rękopis znaleziony w Saragossie 05.djvu/028
Ta strona została uwierzytelniona.