Matka moja porzucała nas szczęśliwych, bogatych i jeszcze kochających się nawzajem. Ostatnie jej chwile były pełne słodyczy. Spokojnie zasnęła snem wiecznym i w tem jeszcze życiu odebrała pewną część nagród, na jakie zasługiwała przez swoje cnoty a zwłaszcza niewypowiedzianą dobroć.
Niedługo potem spadły na nas nieszczęścia. Dwóch synów, jakiemi Elwira mnie obdarzyła, po krótkiej chorobie, zeszło z tego świata. Wtedy tytuł granda przestał już nas nęcić, zaprzestaliśmy dalszych zabiegów i postanowiliśmy udać się do Mexyku, gdzie stan naszych interesów wymagał naszej obecności. Zdrowie margrabiny było znacznie nadwerężonem i lekarze utrzymywali, że podróż morska może ją do sił powrócić. Wybraliśmy się więc w drogę i po dziesięciotygodniowej żegludze która w istocie wywarła nader zbawienny wpływ na zdrowie margrabiny, wylądowaliśmy w Vera-Cruz. Elwira przybyła do Ameryki nie tylko zupełnie zdrową, ale piękniejszą niż kiedykolwiek.
Zastaliśmy w Vera-Cruz jednego z pierwszych oficerów wice-króla, wysłanego na powitanie nas i przeprowadzenie do Mexyku. Człowiek ten, wiele opowiadał nam o wspa-
Strona:PL Jan Potocki - Rękopis znaleziony w Saragossie 05.djvu/051
Ta strona została uwierzytelniona.