dwadzieścia pięć od sta, ale lud uniesiony chęcią zysku, zaczął tłumnie garnąć się do niego i okrzykiwać go dobroczyńcą miasta, podczas gdy dla mnie nie szczędził najostrzejszych przymówek. Powoli rozjątrzyły się umysły, od słów przyszło do czynnej zwady i w mgnieniu oka, taki hałas powstał w świątyni, że jeden drugiego nie mógł zrozumieć. Widząc że się zanosi na straszną burzę, czemprędzej odesłałem do domu co mogłem srebra i złota, zanim jednak służący zdołali wszystko unieść, lud uniesiony wściekłością rzucił się na stoły i zaczął rozrywać pozostałe pieniądze. Nadaremnie usiłowałem stawić jak najdzielniejszy opór, siła przeciwna była znacznie przemagającą, w jednej chwili świątynia zamieniła się w pole boju. Nie wiem na czem byłoby się skończyło, może nie byłbym żywy wyszedł, krew bowiem lała mi się z głowy, gdy w tem wszedł prorok nazarejski z swymi uczniami. Nigdy nie zapomnę tego groźnego i uroczystego głosu który w jednej chwili uśmierzył wrzawę. Czekaliśmy za kim się odezwie, Faryzeusz był przekonanym że wygra sprawę, ale prorok powstał na oba stronnictwa i zaczął wyrzucać świętokradztwo, bezczeszczenie przybytku
Strona:PL Jan Potocki - Rękopis znaleziony w Saragossie 05.djvu/090
Ta strona została uwierzytelniona.