żeby to być koniec moich cierpień? Żegnam was. —
To mówiąc włóczęga znikł w poblizkim wąwozie. Zdziwiły mnie ostatnie jego słowa, zapytałem o znaczenie ich kabalistę. «Wątpię — odrzekł Uzeda — abyśmy usłyszeli dalszą część przygód żyda. Łotr ten zwykle, ile razy dochodzi do epoki w której za znieważenie proroka skazanym został na wieczną pielgrzymkę, znika i już żadna siła nie potrafi go napowrót przywołać.
Ostatnie jego wyrazy, wcale mnie nie zdziwiły. Od niejakiego czasu sam spostrzegam że włóczęga znacznie się podstarzał, ale przecież do śmierci go to nie doprowadzi, gdyż w takim razie cóżby stało się z waszem podaniem?»
Widząc że kabalista chciał wpaść na drogę uwag, których nie wypadało słuchać prawowiernym katolikom, uciąłem dalszą rozmowę, oddaliłem się od reszty towarzystwa i sam wróciłem do mego namiotu.
Niebawem wszyscy powrócili, nie musieli jednak zaraz udać się na spoczynek, gdyż długo jeszcze słyszałem głos Velasqueza rozwijającego przed Rebeką jakieś matematyczne dowodzenie.