bacznie im się przysłuchiwał, nareszcie rzekł: «Wchodząc niejako w nową epokę życia po pokucie, należałoby zacząć je od wyświadczenia komu dobrego uczynku. Żal mi tego biednego młodzieńca który bez przyjaciół, znajomych, chory, opuszczony, a do tego zakochany, sam nie wie jaką sobie dać radę w obcem mieście. Avarito, zaprowadzisz mnie do Soareza, być może że mu się na co przydam.»
Zamiar ten ze strony Toleda, bynajmniej mnie nie zdziwił, od dawna już bowiem miałem sposobność przekonania się o jego szlachetnym sposobie myślenia i skwapliwości do niesienia pomocy drugim.
W istocie, przyjechawszy do Madrytu, kawaler natychmiast udał się do Soareza. Poszedłem za nim. Zaraz na samem wejściu, dziwny nas uderzył widok. Lopez leżał w najgwałtowniejszej gorączce. Oczy miał otwarte ale nic nie widział, czasami tylko błędny uśmiech przelatywał mu po spiekłych ustach, snać marzył wtedy o ukochanej Inezie. Tuż przy nim w obszernem krześle siedział Busqueros, ale także nie obejrzał się nawet gdyśmy wchodzili. Zbliżyłem się do niego i poznałem że spał. Toledo przystąpił do sprawcy
Strona:PL Jan Potocki - Rękopis znaleziony w Saragossie 05.djvu/098
Ta strona została uwierzytelniona.