myśli nad sfery pojęcia ludzkiego, blizka zatrata zagrażała jego śmiertelnej powłoce. Na domiar cierpień, niewypowiedziane boleści zaczęły rozdzieraś mu płuca; paraliż odjął mu władzę w lewej ręce i przechodził już do prawej. Jednem słowem, czarna hypokondrya niszczyła siły jego duszy i ciała zarazem. Lękał się świadków moralnego swego poniżenia, odepchnął moje starania i nie chciał wcale mnie widzieć. Stary jakiś inwalid, zużywał resztki sił na krzątanie się koło niego. Wreszcie i ten rozniemógł się i mój ojciec musiał zgodzić się na moją obecność, ale wkrótce dziad mój także zapadł na zgniłą gorączkę. Chorował tylko przez pięć dni i czując się blizkim śmierci, zawołał mnie do siebie i rzekł: «Błażeju, mój drogi Błażeju, chcę cię jeszcze ostatni raz pobłogosławić. Urodziłeś się z ojca uczonego, któremu oby niebo było mniej udzieliło tej nauki. Szczęściem dla ciebie, dziad twój jest człowiekiem prostym w wierze i uczynkach, i wychował cię w tejże samej prostocie. Nie daj się obłąkać twemu ojcu; od kilku lat niedba wcale o religiję i zdań jego powstydziłby się nie jeden heretyk. Błażeju, nie ufaj mądrości ludzkiej, za kilka chwil ja będę mędrszym od wszy-
Strona:PL Jan Potocki - Rękopis znaleziony w Saragossie 05.djvu/150
Ta strona została uwierzytelniona.