stkich ziemskich filozofów — dziecie moje, błogosławię cię — umieram.» W istocie to mówiąc wyzionął ducha.
Oddałem mu ostatnią posługę i wróciłem do mego ojca, którego od czterech dni nie byłem widział. Śród tego, stary inwalid także był umarł, i bracia miłosierni zajęli się jego pogrzebem. Wiedziałem że mój ojciec był sam i chciałem poświęcić się jego usłudze, ale wchodząc do niego, nadzwyczajny widok uderzył mój wzrok i zatrzymałem się w przedpokoju, zdjęty niewypowiedzianem uczuciem zgrozy.
Mój ojciec pozrzucał był suknie i owionął się prześcieradłem nakształt całunu. Siedział na łóżku i wpatrywał się w zachodzące słońce. Po długiem wpatrywaniu się, podniósł głos i rzekł: «Gwiazdo, której gasnące promienie po raz ostatni obiły się o moje oczy, dla czegoż oświeciłaś dzień mojego urodzenia? czyliż chciałem przyjść na świat i po co nań przyszedłem? Ludzie wmawiali we mnie że miałem duszę i zająłem się kształceniem jej kosztem mego ciała. Pracowałem nad moim umysłem, ale szczury mnie pożarły, księgarze mną wzgardzili — nic ze mnie nie pozostanie — umieram cały, bez śladu, tak jak gdybym
Strona:PL Jan Potocki - Rękopis znaleziony w Saragossie 05.djvu/151
Ta strona została uwierzytelniona.