dził, wesołość zastąpiła miejsce dawnych nudów.»
Pani Santarez, rzuciła na mnie na pół tęschne i czułe wejrzenie, córki także spojrzały na mnie, poczem spuściły oczy, zapłoniły się, zmięszały i wpadły w zamyślenie. Nie było wątpliwości, wszystkie trzy kochały się we mnie, stan ten przepełniał pierś moją szczęściem.
Śród tego, zbliżył się do nas jakiś kształtny, wysoki młodzieniec. Wziął panią Santarez za rękę, odprowadził na stronę i długo wiódł z nią cichą rozmowę. Wróciwszy z nim, rzekła do mnie: «Señor Caballero, oto jest Don Krzysztof Sporadoz, o którym ci wspominałam, jedyny gość jakiego widujemy w Madrycie. Chciałam także sprawić mu przyjemność znajomości z tobą, ale chociaż mieszkamy w jednym domu, dotąd nie wiem jednak z kim mam zaszczyt mówienia.»
«Pani — odpowiedziałem — jestem szlachcicem z Asturyi, nazywam się Seguanez.» Sądziłem że lepiej uczynię gdy zamilczę o powszechnie znajomem nazwisku Herwas.
Młody Sporadoz przemierzył mnie od stóp do głowy zuchwałem spojrzeniem i zdawał się odmawiać mi nawet ukłonu. Weszliśmy
Strona:PL Jan Potocki - Rękopis znaleziony w Saragossie 05.djvu/165
Ta strona została uwierzytelniona.